#1 Poza schematem




Once upon a time there was a fire in the storm...

Było w niej wszystko. Jak w tykającej bombie. Sama nie wiedziała, kiedy wybuchnie i czym. 
Jest kobietą ponad dwudziestoletnią, która często łapie się na myślach, że wszystko, co dobre być może jest już za nią. Niczego jej nie brakuje- w teorii ma wszystko. Ok, powiedzmy, że prawie ;) 
Teoretycznie 1/3 życia ma za sobą. Wciąż jednak chodzi zagubiona w tym wielkim świecie,         który tak wiele oczekuje i wymaga. 

Też tak macie?

Wstajecie czasem z łóżka z poczuciem pewnej beznadziejności? 
Mimo, że schodzicie z niego prawą nogą? Właśnie. 

Obserwuje świat. W tej szalonej gonitwie myśli, dźwięków, opinii- w tym świecie złożonym z hashtagów i określeń- często zapomina, co liczy się najbardziej. 

Zadaje sobie pytania:
☢ co się ze mną stanie, jeśli niczego większego nie osiągnę?
☢ co się ze mną stanie, jeśli zostanę źle oceniona?
☢ co się ze mną stanie, jeśli u kresu swych dni poczuję strach i żal, 
że czegoś nie spróbowałam?
☢ czy naprawdę muszę MIEĆ, żeby rosnąć w oczach innych?
☛czy definiuje mnie liczba like'ów na portalach społecznościowych? I czy jestem gorsza, jeśli jest ich mniej? 
☛czy nieważne jest to, co robię, kim jestem i co osiągam?
W końcu: dlaczego powodowana strachem przed nowym i uprzedzeniami- tkwię w swojej strefie komfortu? 

*****

Cześć wszystkim 🙋
Tą dziewczyną jestem Ja.
Mam prawie 27 lat (zodiakalny rogaty byk ze mnie, taki z grubymi rogami).
Mieszkam gdzieś na Dolnym Śląsku i prowadzę jakieś życie. Takie jak Wy.
Bo jestem taka jak Wy i tak różna zarazem.
To moje nowe miejsce, gdzie dam upust swojej kreatywności i wyrzucę myśli. 
Na temat wszystkiego. Bo dlaczego nie? 
Zamiast męczyć jedynie bliskich- pomęczę i szerszą publikę (jeśli się takiej doczekam ;),            rzecz jasna). 

Wychodzę ze swojej strefy, gdzie schowałam się gdzieś lata temu. 
Już prawie zapomniałam, jak to jest pisać posta. Komentarzy w dyskusjach na fb nie liczę, 
ponieważ to całkiem inna bajka, choć zbliżona. 
Musiałam sobie przypomnieć, jak to było być nastolatką tak bardzo wierzącą w to, że coś jej się   w życiu uda. Że życie samo w sobie skomplikowane nie jest, tylko komplikuje się później. 
Czasem mam wrażenie, że My sami potrafimy je nieźle zapętlić. 
Podcinamy sobie skrzydła. To bardzo smutna prawda. 

Gdzie przez lata podziała się ta osoba, którą chciałam się stać? Dała się zeżreć życiu 😱
Zawsze chciałam być dziennikarką, pisarką, felietonistką. 
Trochę jak Carrie z "Sexu w wielkim mieście". 
Lata temu w mojej głowie rodziło się tysiąc pomysłów. Napisałam samodzielnie prawie całą własną powieść historyczną i jedną sf, niezliczone opowiadania dojrzewające wraz ze mną, poezje (poezja to nie moja bajka) oraz teksty. Byłam płodna jak ziemia :) 
To się ze mnie wylewało. Byłam z siebie dumna, zapatrzona w to, co robię. Wyłapywałam sny. Przelewałam je na papier. I naprawdę to był czas, kiedy to wszystko ręcznie spisywało się              w zeszycie długopisem, a nie klikając w klawiatury. 
Te zeszyty trzymam do dzisiaj. Wydrukowana powieść leży na dnie szafy. Wiem, że obecnie byłaby tanim harlequinem 😂 Lecz skoro był potencjał na to, to być może jest szansa na coś nam współczesnego? 

Może będziecie ze mną, może znajdziecie coś swojego w tym moim bazgraniu. 
Zhashtaguję siebie i moją rzeczywistość tak, jak umiem.

I albo mnie zjecie od razu, albo zmiętoloną przyswoicie bez popijania 💪
Zaczynamy? 

Komentarze

Popularne posty